sobota, 24 maja 2008

W niedziele nie ma mnie w sieci..

ślubny na rybach, a mała w objęciach morfeusza.. dzięki temu mam troszkę czasu dla siebie, czyt. mogę nadrobić troszkę zaległości forumowo- blogowych. dziś na blogu jedynej i niepowtarzalnej karoli natknęłam się na linka w niedziele nie ma mnie w sieci, który skierował mnie tutaj. i tak sobie pomyślałam, że to świetny pomysł, aby ustalić sobie choć jeden dzień bez komputera. nie włączać. nawet się do niego nie zbliżać. ja mam już przez ślubnego odgórnie narzucone weekendy bez kompa, ale właściwie w te zakazane dni też choć na chwilę uda mi się kompa włączyć.

a właściwie po co? najczęściej zupełnie bez celu..żeby sprawdzić przepis, żeby sprawdzić pogodę, żeby sprawdzić program tv. nie wiem jak wy, ale ja jestem uzależniona. totalnie uzależniona. tzn mogę egzystować bez kompa, ale wtedy czuję się jakaś odcięta od świata..

a chyba warto zrobić sobie czasami przerwę od tego wielkiego wirtualnego świata. szczególnie teraz, kiedy mamy wiosnę, za chwilkę zacznie się lato... czas na przerwy jest idealny! a mi się na pewno przyda ;) choć muszę przyznać, że ostatnio prawie w ogóle nie włączam..

co wy na to? robicie sobie czasem przerwy od kompa? czy jesteście totalnie uzależnione? i komp nie dość, że cały dzień w pracy to jeszcze później w domu do nocy..?! a może warto ustalić sobie jeden dzień bez kompa i ten wygrany z nałogiem czas spędzić jakoś konstruktywniej? a jak dzień nie wypali to może choć jakiś jeden wieczór?

mój dzień bez kompa to niedziela.

buziole

ps właśnie edytowałam tego posta, aby sprawdzić czy wszystko ok i przeraziło mnie to zdanie: dzięki temu mam troszkę czasu dla siebie, czyt. mogę nadrobić troszkę zaległości forumowo- blogowych. chyba żarty się skończyły ja jestem uzależniona!!

3 komentarze:

Tores- pisze...

A mnie to jakoś nie przeraża wcale. Po prostu życie "w sieci" jest takim samym życiem, jak "w realu". Mogę spędzić bez komputera urlop i nie dostaję drgawek z odstawienia, chociaż jeśli tylko byłaby okazja - na pewno wskoczyłabym na net chociaż na chwilę. Bo tam też moje życie się dzieje, czemu mam się od niego odcinać? Dlatego nie robię takich akcji jak dzień bez kompa - same mi się robią czasem, naturalnie, z okazji wyjazdów itp.

I mimo, że czasem sobie żartuję, że jestem uzależniona od netu, to tak naprawdę nie widzę powodu do niepokoju. Mam wrażenie, że to już jest tak naturalna część naszego życia, że nie ma po co siać sztucznej paniki - czy codzienne mycie się nazywacie "uzależnieniem od higieny"? ;)

magdalena pisze...

jak najbardziej się z toba zgadzam. uważam jednak, że dobrze jest sobie zrobić czasem przerwę.

od kiedy mała jest na świecie postanowiłam kompa włączać tylko wtedy kiedy ona spi. na początku więc miałam dużo czasu, a teraz jest go coraz mniej. kiedy ślubny wraca z pracy zajmuję się małą, a wtedy ja mogę pobuszować po necie dłużej, ale mam wrażenie, że ucieka mi czas, który moglibyśmy spędzić razem.

dlatego dla mnie to jednak świetny pomysł. przez jeden dzień w tygodniu życie sieciowe przecież mi się nie zawali..

Babsko pisze...

ja się podpiszę pod Tores :) skoro moje przyjaciółki, ludzie których uwielbiam mieszkają ze mną w sieci i tam mogę się z nimi spotkać, napisać słówko itd. to dlaczego mam sobie na jeden dzień, zupełnie "sztucznie" robić przerwy od nich? i choć u nas w domu lapy są włączone praktycznie cały dzień to zupełnie bez przeszkód mogę wyjechać do głuszy na wieś i przez cały weekend totalnie zapomnieć, że jest coś takiego jak komputer i internet :))