wtorek, 24 lutego 2009

ktokolwiek widział ktokolwiek wie...

jakoś żyję, ale ostatnimi czasy to tylko perfidna egzystencja. znów ogarnął mnie wszechobecny leń. znów nic nie robię. no może, że nic nie robię to za dużo powiedziane, ale powiedzmy nie robię nic ponad to, co muszę...

to, że jestem roztargniona wiem nie od dziś. jestem właśnie na etapie starania się o dotację i zakładania własnej działalności. kurwa ile to zachodu! i do tego wszystkiego jak na roztrzepusa przystało zgubiłam dowód osobisty. no może nie zgubiłam. sam się kurwa wziął i się zgubił. właśnie teraz, kiedy po nie wiem jakim czasie leżakowania jest mi cholernie potrzebny. pomijam już fakt, że wydany był dopiero w listopadzie 2008 :)... no był i go nie ma.. nigdzie go nie ma... olałabym całą sytuację, ale teraz jest mi potrzebny jak nigdy dotąd!! stąd mój apel: ktokolwiek go spotka, nich przekaże, że ma prędziutko wracać do domu, a ja obiecuję nie będę krzyczeć, a jeszcze go mocno uściskam i wycałuję. dobra i nawet przeklinać nie będę!

mogłabym się w całej tej zabałaganionej sytuacji posługiwać paszportem. oczywiście, że bym mogła. tylko po co było wymieniać paszport, kiedy zmieniałam stan cywilny i nazwisko? nie trzeba przecież... a w tej sytuacji mój paszport jest jakby nieaktualny..

dziś na na teście kompetencji zawodowych wyszło mi, że trzymam się z daleka od tradycji, nie podążam wytyczonymi ścieżkami i wszystko robię tak jak mi się podoba..no masz ci! jakby prawda... do tego wyraźnie daleko powinnam się trzymać od pracy artystycznej... hmmm może to i jakiś znak jest? na szczęście moja działalność z kierunkiem artystycznym nic nie będzie miała wspólnego..

póki co na decyzję o dotacji muszę czekać do piątku. ale co tam do piątku! dziś śledzik! planujemy małą imprezkę w domu. popiję sobie przynajmniej troszkę. może po pijaku i ten mój nieszczęsny dowód znajdę? kto wie..

ps. błagam o słońce. nie wiem do kogo z tą petycją powinnam wystąpić, ale ktokolwiek odpowiedzialny jest za chlapę, szarość i burość za oknem proszony jest wymianę pogody. nie jestem pazerna. nie musi być od razu 30 stopni i plaża, ale niech choć wyjdzie słońce. na początek jeden promyk wystarczy.

ps2. pomimo zgubionego dowodu i burzy jaka przez to nadciąga na moją łepetynę mam wyjątkowo dobry humor. i jeśli powodem tak świetnego humoru jest perspektywa wieczornej imprezki, to chyba mam problem

hahaha

ps3. i jeszcze na koniec utwór (jeżeli można go tak nazwać), który pojawił się w moim życiu daaaawno temu. do tej pory jest to numer 1 na mojej mp3 :). ma 10 lat już, ale chyba jest ponadczasowy ;)

serdecznie polecam do słuchania, raczej nie oglądania.



buźka!

1 komentarz:

joasiah pisze...

ale się uśmiałam sorki :P
szukaj szukaj dowodu gdzieś go wsadzila a może twoja córa już chciała być dorosla i ci podkradla :P